Podbijamy trzy szczyty, czyli wycieczka do Zieleńca

Gdy ósmoklasiści zmagali się z egzaminem, trzydzieścioro czworo uczniów z klas 7b, 5c, 7c, 7a i 6c wraz z opiekunami p. Marzeną Dach-Kolanko, p. Marią Neubauer-Darską, p. Arletą Kucz i p. Mariuszem Rychterem wypoczywało na Dolnym Śląsku. Udaliśmy się tam w pogodną środę 15 maja. Naszym punktem noclegowym i bazą wypadową była malownicza miejscowość w Górach Orlickich – Zieleniec, znana głównie jako jeden z najpopularniejszych w Polsce ośrodków sportów zimowych.

            Przygodę rozpoczęliśmy od wspinaczki na Szczeliniec. Podążaliśmy Ścieżką Skalnej Rzeźby, czyli najwyższą partią skałek Szczelińca Wielkiego (ponad 900 m n.p.m.). Aż trudno było uwierzyć, że skały mogą mieć tak nietypowe kształty. Nasz charyzmatyczny przewodnik, pan Przemek, opowiedział nam legendę, według której to Duch Gór pozamieniał różne istoty w skały. Oczami wyobraźni mogliśmy zobaczyć skalnego psa, wielbłąda, królika, a nawet Emilkę.

Prawdziwą atrakcją był również labirynt Błędnych Skał, który przemierzaliśmy. Niewiarygodne, że spękania skał mogą tworzyć regularną pionową sieć, a przeciskanie się między olbrzymimi skałami do czeliści piekła robiło na nas wielkie wrażenie.

            Kolejny dzień, bez przesady,  można by nazwać górskim maratonem. Przemierzyliśmy ponad 20 km, idąc najwyższym pasmem Sudetów Środkowych – Górami Orlickimi i kątem oka przyglądając się Czechom. Tego dnia odważni i wytrwali po obiadokolacji udali się na wschód od Zieleńca, gdzie rozciąga się torfowisko z reliktową roślinnością tundrową. Idąc wyznaczoną ścieżk  dydaktyczną, nie tylko zwracaliśmy uwagę na rośliny, ale również nasłuchiwaliśmy odgłosów żurawi, głuszców czy sów. W ciemności, z duszą na ramieniu,  wracaliśmy do autokaru, w którym, wbrew przewidywaniom p. Przemka, kierowca stoczył zwycięską walkę z groźnym niedźwiedziem.

            W piątek 17 maja, czyli ostatniego dnia, czekała nas nie lada przygoda – piętnastokilometrowy spływ pontonowy po Nysie Kłodzkiej. Na początku towarzyszyła nam piękna pogoda, by potem pokazać, że w górach aura zmienia się bardzo szybko. Żegnały nas strugi deszczu w miejscowości Bardo.

            Zmoczeni, ale zadowoleni wróciliśmy do Nowego Tomyśla. Nasza wycieczka po kilku dniach urosła do rangi prawdziwej wyprawy, a wspomnienia jej towarzyszące i wspólne chwile w Zieleńcu, szczególnie nocne, na długo pozostaną w naszej pamięci.

Marzena Dach-Kolanko

Udostępnij artykuł:
×
Skip to content