,,Nie dzisiaj”, czyli jak 5b i 6b podbijały Srebrną Górę
Srebrna Góra to niewielka miejscowość na Dolnym Śląsku. Jeszcze do 1945 roku cieszyła się prawami miejskimi, a znana była z kopalni srebrna i fabryki zegarków. Dzisiaj to już wspomnienie. Obecnie to niewiele ponadtysięczna wieś nastawiona głównie na turystykę, bo leżąca w malowniczej dolinie oddzielającej Góry Sowie od Gór Bardzkich.
To tutaj w środę 14 czerwca (,,nie dzisiaj”) zawitali uczniowie klas 5b i 6b wraz z opiekunami p. Janem Klimko, p. Marią Neubauer-Darską i p. Marzeną Dach-Kolanko. Swoją przygodę rozpoczęliśmy od zawodów łuczniczych. Po szkoleniu i rundach próbnych każdy chciał wykazać się precyzją strzału godną Robin Hooda, ale nagroda przypadła tylko trojgu Zuzi Ja., Zuzi Ma., a mistrzem strzału został Konrad Sz. W międzyczasie odbywały się zajęcia integracyjno-ruchowe na świeżym powietrzu, a po pożywnej kanapce wyruszyliśmy górskim szlakiem prowadzącym do Twierdzy, powstałej w latach 1763–1777, składającej się z 6 fortów, szeregu leśnych umocnień i bastionów. To jedna z najciekawszych budowli architektury militarnej w Polsce. Jest największą górską twierdzą w Europie. Po smacznej obiadokolacji każdy był ciekaw wrażeń pierwszej nocy. Zakotwiczeni w dawnych koszarach oraz schronisku tak byliśmy pod wrażeniem opowieści pani przewodnik, że niektórzy z nas widzieli duchy…
Drugi dzień obfitował w ekstremalne wyzwania. Kto odważny, zjeżdżał na linie z dwudziestoośmiometrowego wiaduktu. Ten wiadukt kolejowy w Srebrnej Górze został zbudowany w ramach tzw. Sowiogórskiej Kolejki Zębatej, a został oddany do użytku (,,nie dzisiaj”) w 1902 r., lecz w czasie kryzysu w dwudziestoleciu międzywojennym kolejka została zamknięta. Samo wejście na szczyt było wyzwaniem. Wspinaczki górskiej kosztowaliśmy na ścianie tegoż wiaduktu. Zmęczeni i zmoczeni wracaliśmy do swoich schronisk. Pod wieczór czekało na nas ognisko, ciepła herbatka i różne gatunki chleba.
Ostatni dzień pobytu to czas, kiedy mogliśmy poznać miejscowość. Pani przewodnik podzieliła nas na grupy i wdrożyła w zasady gry miejskiej. Na zakończenie zobaczyliśmy jeszcze sztolnię dawnej kopalni srebrna – ci odważni, którym niestraszne były ciemności, błoto i duch gór przeszli mroczny, wąski i niski korytarz, by pomyśleć o życzeniu, które może się spełni…
Mokrzy, ale zadowoleni wracaliśmy do Nowego Tomyśla.
Na koniec dopowiem, że tylko wtajemniczeni wiedzą, dlaczego ,,Nie dzisiaj” stało się hasłem naszej wycieczki:)
Marzena Dach-Kolanko