W słońcu skąpani…

Zastanawiacie się, jak spędzamy czas po powrocie ze zdalnego do szkoły? Odpowiedź klasy 6e jest prosta! Wyciskamy z niego życiodajne soki, a witaminy z cytryny wypijamy do dna w zmrożonej lemoniadzie… to pierwszy krok do przeżywania szczęśliwych dni w naszej szkole. Kiedy myślimy „szkoła”, to wcale nie mamy na myśli budynku, tylko możliwości, które daje nam wspólne bycie i uczenie się na powrót siebie.

Po raz kolejny w tym miesiącu spotykamy się na dworcu PKP w Nowym Tomyślu, a następnie wsiadamy do pociągu i jedziemy w stronę Zbąszynia. Miasto to leży niedaleko, jak to zwykle się mówi „rzut beretem” od nas. Zaledwie chwila i krajobraz się zmienia. Jesteśmy na miejscu. Idziemy równomiernym krokiem wzdłuż jeziora, krętą ścieżką w cieniu okalających nas drzew. Zbliżamy się do przystani… w oddali widzimy lśniący bielą tramwaj wodny. Zacumowany czeka na nas, bo mamy tu umówiony rejs.

Dziewczęta z naszej klasy spragnione pięknych widoków wchodzą na pokład pierwsze i pełne zachwytu machają do nas przez chwilę. Wreszcie jesteśmy wszyscy na pokładzie. Oliwier montuje spontaniczne relacje na żywo. Pani Ela jak zawsze czujnie dzierży w ręku aparat fotograficzny i utrwala niewiarygodnie piękne i ulotne chwile. Jesteśmy tu teraz, tak jakby nic nie istniało… tylko gorące słońce, błękit nieba i my. Wbiegamy grupą do jeziora, zanurzamy się, pływamy, gramy w piłkę, opalamy się, a nasze rozmowy nie gasną. Jesteśmy ze sobą… tak bardzo nam tego brakowało.

Grupa najbardziej zaprawionych turystów robi sobie aktywną przerwę od słonecznych kąpieli i wyrusza na godzinną wycieczkę rowerową z panią wychowawczynią i panią pedagog do najbardziej zacienionego dziś miejsca, jakim jest  zabytkowy Park Miejski. Założony w latach 30-tych XVII wieku, jako ogród włoski. Z czasem na przylegającym do niego terenie założono park angielski. Całość założenia uzupełnia tzw. „ wyspa leśna”. Łącznie kompleks parkowy zajmuje powierzchnię 22,2 hektara. Park porasta zróżnicowana roślinność z 28 gatunkami drzew. Wiele z nich jest dziś pomnikami przyrody. Najstarszymi drzewami parku są graby tworzące dawniej parkowe aleje. Niestety wiele z 300-letnich drzew obumarło. Wspomniana „wyspa leśna” jest skupiskiem dębów liczącym 90 drzew. Kilkanaście z nich liczy ponad 2 metry obwodu. Teren parku zawiera relikty twierdzy z bramą wjazdową i częściowo zachowaną fosą.

Biało-różowe elementy rowerów miejskich, na których przemierzamy parkowe ścieżki, stają się mobilną wstęgą zachwytu nad przyrodą, która koi nasze zmysły. Lena ciągle powtarza: „Jak tu jest pięknie… jak bardzo się cieszę, że mogę tu być”.

A teraz przerwa w plażowaniu dla wszystkich! Idziemy na obiad do Starej Gazowni. W tym zacisznym, chłodnym wnętrzu restauracji zaczyna się biesiada w rytm toczących się rozmów. Te wszystkie smaczne wrażenia popijamy zmrożoną cytrynową lemoniadą.

Leniwym krokiem wracamy na plażę na poobiednią sjestę w cieniu. Rozmowy jakby cichną, ale się nie kończą. Dźwięk gwizdka pani ratownik Renaty Albrecht-Budy to znak, że możemy wejść do wody. Bez chwili wahania zanurzamy się w orzeźwiającej kąpieli. Ale to nie koniec atrakcji! Przed nami jeszcze wyprawa na rowerach wodnych. Pełni zapału przemierzamy jezioro, podziwiając roztaczające się wokół widoki.  Sygnał do odwrotu. No i znowu dryfujemy jak kolorowe boje… już trochę niespokojnie, bo zostało 30 minut do  wyjścia w stronę dworca PKP.

Czujemy jakąś niesprawiedliwość, że ten nasz wspólny dzień radości dobiega końca. Słychać tylko komentarz: To była nasza najlepsza wycieczka! Dlaczego musimy już wracać?

Aleksandra Antoniewicz – Kaszczyńska

 

Udostępnij artykuł:
×
Skip to content